środa, 4 grudnia 2013

Odjazd poAdrianowy i nasz cud chłopak.

Wróciłam!!!

Mój syn ucieszył się z tego powodu najbardziej, leżał obok mnie przez te kilka dni i spokojnie zaglądał mi w oczy, od czasu do czasu paluszkiem podnosząc moją powiekę w celu sprawdzenia, czy mama jest obecna. Uśmiech przychodził wtedy sam, mimo obolałego całego organizmu.

Zaraz po piątkowym spotkaniu z Adrianem odjechałam wraz z wysoką temperaturą i trwałam w zawieszeniu do wtorku. Nie pamiętam za wiele z tego okresu, ale Patryśka doglądającego mnie owszem. Dziecko 3 letnie, a tak wzruszyło...

Mąż w tym czasie spisał się dzielnie biorąc na swe barki obowiązki domowe. Rodzice wsparli swą obecnością. Syn... ach! Jak anioł nade mną czuwał! (nie wiem na ile to mój odjazd a na ile faktyczne wspomnienia).

Wracając do spotkania z Adrianem...

 

MEGA! MEGA! MEGA WOW!!!


Pozwolę sobie na niestosowne słownictwo, ale myślałam, że Patryk się posika ze szczęścia (my z resztą też), kiedy się razem bawili. Łzy wzruszenia, szczęścia i chyba trochę zazdrości kręciły nam się w oczach, podczas obserwacji ich wygłupów. Mały nie do poznania, na początku z dużym dystansem i niechęcią, która ekspresowo została przegnana, nie chciał się już później odkleić od śmiesznego Pana. W przeciągu kilku godzin między chłopakami nawiązała się świetna relacja (jeśli mogę to tak nazwać), tak jakby Adrian włożył kawałek siebie w Patryka i ten kawałek już tam został, bo zmiany w jego zachowaniu widać do dzisiaj! To cudowne! Pokrzepiające i dające nadzieje!

Ilość informacji do zakodowania była ogromna, coś mi uciekało, nad czymś się zamyśliłam i już dalej nie słuchałam... Koniec końców zrobiliśmy podsumowanie i pełni chęci, energii i wskazówek pożegnaliśmy się. Po tym odjechałam, a pałeczkę nad wprowadzaniem elementów Son Rise do naszego życia zajął się mąż (który robił to z wielką ochotą i zaangażowaniem). Ja odżywam po mocnym uśpieniu gorączkowym i przygotowuję małymi krokami tzw. playroom.

Ze świata przedszkolnego:
- Patryk ma do książki komunikacji wprowadzone zdanie "chcę...." + wybrany obrazek - nasz zuch bardzo ładnie wchodzi w tą alternatywną komunikację
 - dziś dzieci bawiły się w sklep, robiły zakupy, pakowały je do koszyka, czekały w kolejce do kasy- super pomysł! ponoć jest filmik do obejrzenia, nie mogę się już doczekać! :)
- mąż po wczorajszym odebraniu małego z przedszkola streścił: "są postępy, jest duża zmiana, bo chce pracować przy stoliku, zaprasza do zabawy, poprawił się kontakt wzrokowy"- faceci..., kiedy wyzdrowieje, sama się wszystkiego dowiem w wersji rozszerzonej! :)







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie kupiaście, bo temat gówniany.

     Miotają mną emocje. Zaczynając od złości, przechodząc przez smutek, aż do poczucia żalu. Świadomość bezsilności też daje popalić. Będzi...