wtorek, 7 stycznia 2014

Platfus, popizzowa jazda i kamienne bułeczki.

NOCNY POCIĄG Z PIZZĄ


Pojechaliśmy wczoraj po bandzie. Stwierdziliśmy, że wolne dni się kończą i zamawiamy pizze dla naszej trójki! Wcześniej jak mieliśmy włoską zachciankę, to dzwoniliśmy po nią jak Patryk już spał... Wczoraj grzeszek należał się każdemu... Mały nie dowierzał... Pół roku na diecie.

  Zjadł 2 kawałki. Pojęcia nie mam jak je wcisnął w mały żołądek.

Fast food lubimy zagryźć słodkim. Nie obeszło się więc bez czekolady. Kurde, nawet Patryśko, który nigdy przedtem za ową nie przepadał zaglądał w opakowanie do momentu, w którym dałam mu jej zasmakować... Cholera, zasmakował, zjadł 3 kostki. Nazywajcie mnie wyrodną matką, niekonsekwentną, czy inną głupią i nieodpowiedzialną, mam to gdzieś.

Konsekwencje poniosłam. Mały obudził się w środku nocy (3 godziny po zaśnięciu) i nie wyglądał na sennego. Wręcz przeciwnie, wyciągał wszystkie zabawki i w najlepsze zapraszał mnie do wspólnej zabawy...

Od dziś wszyscy jesteśmy na diecie...



 UPARTA MAMUŚKA



Nie mogłam się powstrzymać... Po tym jak w sklepie znaleźliśmy akceptowane przez Patryka bułeczki, musiałam znowu spróbować upiec bezglutenowe pieczywo, które moje dziecko będzie jadło...

I oto one:


Wyglądało pysznie, pachniało jeszcze lepiej, a smaku brakowało... Pizzożerca pierwszy kęs polubił, jak z drugim dostał się do środka, to oddał mi aromatyczną, kamienną bułeczkę kiwając głową, że jej nie chce. Mamusia w ramach zadośćuczynienia zjadła wszystkie.

Jutro druga próba, z innych mąk. Aby nadzieja malca nie opuściła :)


PLATFUS I RELAKSIK

Dziś rozpoczęliśmy spotkania z panem z fundacji Rozwoju Sportu i Rehabilitacji. Pierwsza wizyta... trochę się obawiałam, że mały będzie szalał, zwłaszcza jak zobaczyłam pokój w którym spotkania miały się odbywać... Łóżko do masażu, jakieś sprzęty, biurko, parawan i kilka piłek... WTF???? "A gdzie zabawki?"- pomyślałam. Okazało się, że nie były potrzebne, początkowo zawstydzony malec, na koniec zrelaksowany. Pan mu wymasował platfusowe stopy, później z nim poćwiczył i czas zleciał. Podrzuciliśmy mu bajki, jednak okazały się zbędne :) Byłam z niego mega dumna, tatuś również. A Pan (nie będę rzucać imionami, bo nie wiem czy tego sobie życzy) pochwalił, że jak na dziecko z autyzmem jest bardzo spokojny, pogodny i podatny na ćwiczenia :) Zauważył nawet jego łydki, że silne i umięśnione (efekt po półrocznych masażach i rehabilitacji domowej- a to stąd, że miał w wieku 3 miesięcy życia zdiagnozowaną asymetrię napięcia mięśniowego).



W domu dziecię zjadło 10 gofrowych serduszek (zazwyczaj zjadał 5)...  O kolejne 5 głośno się dopominał przychodząc do kuchni z pustym talerzem. Czy masaż stóp może pobudzać apetyt do tego stopnia? ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie kupiaście, bo temat gówniany.

     Miotają mną emocje. Zaczynając od złości, przechodząc przez smutek, aż do poczucia żalu. Świadomość bezsilności też daje popalić. Będzi...