wtorek, 24 grudnia 2013

Aniołek na zmywaku

O Jasełkach rzecz:

       Nasz kochany aniołeczek, faktycznie był grzeczny, spokojny i nawet widząc nas w kościele, uśmiechał się, cieszył, ale nie podbiegał w czasie trwania występu. Przeszedł dumnie z dzwoneczkiem przez kościół i do końca przedstawienia siedział cichutko. Mama, Tata i Babcia byli mega dumni :). Terapeutka Patryśka z resztą też. Zrobiliśmy małą sesję zdjęciową przed kościołem.






         Następnie udaliśmy się do Ośrodka na dzielenie się opłatkiem. Owocowy chłopiec usadowił się wygodnie przy stole dla dzieci (z jedzeniem, które miało być dostosowane do diet dzieci) i wyhaczył bystrymi oczkami WINOGRONA, jak się do nich dorwał, tak nie odszedł dopóki talerz nie był pusty. Pół roku nie miał ich w ustach (ze względu na dużą ilość cukru w nich zawartą), nie mieliśmy sumienia, by mu je zabrać, więc nadrobił "stracony" czas.


Na zmywaku:


     Nie pamiętam już z czym wczoraj walczyłam w kuchni oprócz zakwasów do chleba, pierników i zupy, pamiętam, że zmywania było bardzo dużo, a Pani zmywarka nie wyrabiała. W międzyczasie przedszkolak szukał towarzystwa w maminej osobie i ciągnął mnie za szmaty. Rzuciłam gary, poszłam z nim do jego pokoju. Nie był zdecydowany, wyciągnęłam więc układanki:

Ja: Poukładamy?
P: Neee (+machanie głową)
Ja: To może puzzle?
P: Ne ne (+ głowa)
Ja: No dobra, nakarmimy hipopotamy!
P: Ne! (+ grymas twarzy)
Ja (już nieco sfrustrowana, zastanawiająca się, czy nie zrobić mu pecsów zabawkowych): A może chcesz nawlekać korale?
P: Taa (+ kiwanie głową- ale bez większego entuzjazmu)

Po czym usiedliśmy razem, mały narzucił na linę jeden koralik, a pozostałymi zaczął rzucać po pokoju. Myślę sobie: "no chyba go uduszę- nowe panele! wystarczy, że samolotami dziury w nich robi"; wzięłam głęboki wdech i zaczęłam naklejać mu na nos, czoło, policzki małe naklejki, które znalazłam w pudełku razem z koralami. Żeby nie być okropną matką, siebie też okleiłam ;)
Pobiegł do lustra, próbował zdjąć- zrezygnował. Przybiegł do mnie i usunął te, które były na mojej twarzy. Chyba liczył na to samo z mojej strony...?

Wróciłam do kuchennego bałaganu. Patryk za mną. Mówię w końcu: "Nie masz zajęcia?
 Proszę bardzo, taboret pod zlew, zmywak w rączkę i szoruj gary".... Był zachwycony, przez godzinę moczył się w tej wodzie, co chwilę zerkając na mnie ze szczęściem w oku. W tym czasie ja ogarnęłam kuchnię.


Będę go częściej brała na zmywak :)




I na zakończenie dzisiejszego postu:

Dużo ciepła dzięki ludzkiej życzliwości, odrobiny światła w mroku dzięki szczeremu uśmiechowi, radości w smutku dzięki ludzkiej miłości i nadziei na lepsze jutro w chwilach niepokoju.
 

 



Życzymy my:

Patryk, Marlena i Daniel.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie kupiaście, bo temat gówniany.

     Miotają mną emocje. Zaczynając od złości, przechodząc przez smutek, aż do poczucia żalu. Świadomość bezsilności też daje popalić. Będzi...