POTWORY I KAJZERKI
Patryśko zawsze uwielbiał kajzerki. To chyba dość częsty sposób zamykania dziecku buzi w sklepie ;) tak grzecznie wtedy siedzi w koszyku i pozwala zrobić rodzicom zakupy :D
Niestety czasy cichych, spokojnych zakupów się skończyły wraz z wprowadzeniem diety 3B.
Dziś pojechaliśmy z mężem do Reala po półkę na buty, poszliśmy również na dział zdrowej żywności. Dawaliśmy małemu wcześniej różne bułeczki, czy chleb bezglutenowy- wszystko niestety leciało w powietrze. Dzisiaj zaryzykowaliśmy i kupiliśmy inne bułki. W naszym koszyku znalazły się również dinozaur i smok dwugłowy (może faza samoloty zmieni się na inne stwory? zwłaszcza, że syn ostatnio wydaje jakieś straszne odgłosy jak widzi w książce dinozaura).
Był zachwycony potworami! :) od razu jeden drugiego zaczął podgryzać ;)
Wygrzebał również z torby kajzerki- ucieszył się i prosił by mu otworzyć- zupa grzana przez prababcie poszła w odstawkę, nasze dziecko w końcu posmakowało w danym "modelu" bułeczek! :)
USUNĄĆ PROBLEM
Czasami mam ochotę wystawić dziecko na klatkę i zamknąć drzwi. Tak było wczoraj, po trzech dniach gorączki, kaszlu i bólu gardła; jeżdżenia po lekarzach, inhalowaniu, wojnie z lekami i jedzeniem; nieprzespanych nocach. Wczoraj dziecko ożyło! Pełne energii przegapiło popołudniową drzemkę. Myśleliśmy z mężem, że padnie przed 19stą. Och jak bardzo się myliliśmy. Dziecię, owszem było zmęczone, ale spać się nie wybierało. Mimo wieczornego rytuału: kąpiel, kasza, spać, stworzenie wielce się w łóżku buntowało. Po przegranej bitwie padło... Nie sądziliśmy jednak, że nastanie wojna, bo obudził się po godzinie i głośno żądał włączenia mu bajek (mógł się przyzwyczaić po 3 dniach leżenia w łóżku i katowania Garfielda). Jako, że konsekwentna jestem okropnie (zboczenie zawodowe bądź kwestia osobowości) powiedziałam, że bajek nie będzie, bo jest pora spania. I z wojny urządziło nam się w mieszkaniu PIEKŁO. Mały szatan zwalał wszystko w zasięgu rąk, nóg i głowy. Krzyczał, płakał, kładł się na podłogę, obrażał i na zmianę przybiegał i przytulał. Trwało to dwie godziny... Po czym nastała wyczekiwana cisza, poddał się i poszedł spać.
Nie mieliśmy z tego żadnej satysfakcji... serce bolało... ale ta ulga, kiedy zasnął...
MAMO WYCHODZĘ!
Moje
krzątanie się po kuchni to dość codzienny widok. Patryk niekoniecznie
za tym przepada (nawet jak robię mu coś smacznego do jedzenia), woli z
mamą się bawić. Ja też oczywiście uwielbiam się z nim odmóżdżać, ale
cholerka mam tylko dwie ręce i jedną głowę. Sobowtóra mi brakuje, na
pomoc domową nas nie stać, a przy garach, ktoś stać musi. Patryk po
kilku próbach wyciągnięcia mnie z kuchni stracił chyba cierpliwość, bo
"ubrał się" i zrobił mi papa.
Uśmiałam
się, gdy włożył jednego buta, naciągnął czapkę i zarzucił na plecy
kurtkę. To był dość stanowczy sposób okazania mi, że ma gdzieś to całe
gotowanie :) But mu spadł zanim doszedł do drzwi, ale zdążyłam w
spazmach śmiechu pstryknąć mu zdjęcie.
OKO W OKO Z MIKOŁAJEM
Czy Wy też macie problem z rozrywaniem się na Święta? Obskoczyliśmy dwie Wigilie, podczas drugiej, niespodziewanie odwiedził nas... MIKOŁAJ!!! "Nastawialiśmy" Patryka na spotkanie z siwobrodym. Oglądał bajki z Mikołajem, zdjęcia, nawet mu Mikołaja w pokoju powiesiliśmy.
Przyszedł moment spotkania... W pierwszej chwili małego zamurowało (nie wiem czy nie zatrzymała mu się nawet akcja serca), oczy zrobiły mu się wielkie, poczerwieniał, cały się spocił- wszystko w przeciągu kilku sekund- aaaa Mikołaj wyszedł z bajki ( mógł tak sobie pomyśleć?). Był bardzo zawstydzony, wbił się we mnie całym ciałem, co jakiś czas spoglądając na Siwego. Nie płakał, nie bał się. Po prostu się wstydził... Mikołaj został z nami ok godziny, Patryk zdążył się przyzwyczaić i nawet z nim zintegrować :) pobawili się razem, po czym nasz dzielny elf go pożegnał.
Niech Nowy Rok przyniesie Wam radość, miłość, pomyślność i spełnienie wszystkich marzeń, a gdy się one już spełnią, niech dorzuci garść nowych marzeń, bo tylko nadzieja na ich spełnienie nadaje życiu sens!
Życzymy my: Patryk, Marlena i Daniel.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz