poniedziałek, 25 listopada 2013

Na wariata




Od piątku WIELKIE zamieszanie. Skończyliśmy remont mieszkania, więc na hasło: wprowadzamy się- pakowałam nasz majdan po raz kolejny w ciągu ostatnich 4 miesięcy. Zanim zaczęliśmy przewozić graty odbyliśmy rozmowę przez SKYPE ‘a z konsultanką RDI (Metoda Rozwoju Relacji). Mieszane uczucia mieliśmy po tej pogawędce… Zrozumieliśmy z wypowiedzi Pani Anny, że jest to metoda (a raczej sposób na życie) dla rodzin z niskofunkcjonującym dzieckiem…??? (nie wiem jak to do końca dobrze ubrać w słowa, bo też nie wiem na ile dobrze ją zrozumieliśmy). W każdym razie zaproponowała zapoznać się najpierw z lekturą „Księga RDI”, co pomoże nam wyobrazić sobie, czym owa metoda jest i ewentualnie się na nią zdecydować. Książkę zakupiłam jakiś czas temu (tak jak i masę innych) kiedy zaczęłam szukać niedyrektywnych form terapii dla naszego smroda (tak smroda! bo po enzymach, które dostaje ma takie gazy, że chodzimy na wdechu).
 Z czasem na czytanie jest gorzej… może to i lepiej, bo koszty prowadzenia RDI są KOSMICZNE!

Z racji tego, że od piątku jesteśmy na swoim zrobiliśmy „papa” pieluszkom (zakładamy jedynie do spania) oraz butelce (bidon). Przywitaliśmy tym samym majtki (z autami) i kubek ( również z autem).
Czy wspominałam, że Patryk uwielbia samochody? Nie rozstaje się z nimi nawet jak idzie spać… są one również najlepszą motywacją :) nawet deska na kibelek jest z Zyg-Zakiem :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie kupiaście, bo temat gówniany.

     Miotają mną emocje. Zaczynając od złości, przechodząc przez smutek, aż do poczucia żalu. Świadomość bezsilności też daje popalić. Będzi...