Od piątku WIELKIE zamieszanie. Skończyliśmy remont
mieszkania, więc na hasło: wprowadzamy się- pakowałam nasz majdan po raz
kolejny w ciągu ostatnich 4 miesięcy. Zanim zaczęliśmy przewozić graty
odbyliśmy rozmowę przez SKYPE ‘a z konsultanką RDI (Metoda Rozwoju Relacji).
Mieszane uczucia mieliśmy po tej pogawędce… Zrozumieliśmy z wypowiedzi Pani
Anny, że jest to metoda (a raczej sposób na życie) dla rodzin z
niskofunkcjonującym dzieckiem…??? (nie wiem jak to do końca dobrze ubrać w
słowa, bo też nie wiem na ile dobrze ją zrozumieliśmy). W każdym razie
zaproponowała zapoznać się najpierw z lekturą „Księga RDI”, co pomoże nam
wyobrazić sobie, czym owa metoda jest i ewentualnie się na nią zdecydować.
Książkę zakupiłam jakiś czas temu (tak jak i masę innych) kiedy zaczęłam szukać
niedyrektywnych form terapii dla naszego smroda (tak smroda! bo po enzymach,
które dostaje ma takie gazy, że chodzimy na wdechu).
Z czasem na czytanie jest gorzej… może to i lepiej, bo koszty prowadzenia RDI są
KOSMICZNE!
Z racji tego, że od piątku jesteśmy na swoim zrobiliśmy „papa”
pieluszkom (zakładamy jedynie do spania) oraz butelce (bidon). Przywitaliśmy
tym samym majtki (z autami) i kubek ( również z autem).
Czy wspominałam, że Patryk uwielbia samochody? Nie rozstaje
się z nimi nawet jak idzie spać… są one również najlepszą motywacją :) nawet deska na kibelek jest z Zyg-Zakiem :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz