wtorek, 26 listopada 2013

Prawdziwych przyjaciół...

Teraz dopiero to do mnie trafia.

 Rozwyłam się dzisiaj jak małe dziecko, kiedy zaproponowano nam wsparcie. Łzy spływały z dobre 10 minut drogi ul. Zwierzyniecką. Zazwyczaj to ja byłam tą wspierającą, dziś dziękuję Ci Asiu!
Dziękuję też Tobie Kasiu! Dopiero dziś weszłam na subkonto. Dotarło do mnie również, że ciężka droga przed nami, a potrzeba dużo sił, energii, czasu, cierpliwości i tych pieprzonych papierków zwanych pieniędzmi.

 I znów się polało...

Potrzeba wszystkiego w ilościach PRZEOGROMNYCH, zwłaszcza teraz, kiedy Patryśko jest mały, elastyczny i to czas wczesnej interwencji. Na państwówkę nie ma co liczyć, zanim doszłaby do nas kolejka, byłoby za późno. Pocimy się więc, kombinujemy, zdarza się, że kosztem nas samych, naszego świeżego, półrocznego małżeństwa.

Mam cudownego męża! Mimo sytuacji, moich humorów, trudnych dni, jak studnia wydatków JEST, przyjmuje moje uwagi, stara się, jest CIERPLIWY. Dziękuję również Tobie kochanie! Że przyjmujesz moje "ciosy", czasem odpuszczasz, omijasz łukiem, kiedy chodzę jak chmura gradowa.
Że nas kochasz...

Smutny ten wpis... bo smutny dziś dzień.


Na zakończenie za to, wesoła nowinka z przedszkola:

Dzisiej terapeutka Patryśka powiedziała, że mały już nie chce się bawić sam. Zaprasza prowokacyjnie do zabawy inne dzieci! 
Śmieje się, jest zachwycony, kiedy uda mu się zwrócić uwagę kolegi,  który zaczyna go gonić. 
Cudowna nowina!!! 
I tym również akcentem kończę dzisiejszy wpis.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie kupiaście, bo temat gówniany.

     Miotają mną emocje. Zaczynając od złości, przechodząc przez smutek, aż do poczucia żalu. Świadomość bezsilności też daje popalić. Będzi...